Paco Rabanne 1 Million Prive rocznik 2016 to kolejna próba poszerzenia sieci złapanej przez oryginał zaprezentowany 2008 roku i ma na celu uchwycenie bardziej dojrzałego segmentu niż pierwowzór, który często jest wyśmiewany przez starszych znawców zapachów za bycie wieczorową bestią klubową i słusznie. Jeden z członków oryginalnego 3-osobowego zespołu perfumiarzy Christophe Reynaud powraca z wersją Prive. Wykorzystuje charakterystyczną dla oryginału czerwoną pomarańczę, ale niewiele więcej, budując modny akord tonki i tytoniu, podobny do L’Occitane Eau des Baux lub Tom Ford Tobacco Vanille wokół niego. Nie wydaje mi się, żeby to była prawdziwie rynkowa alternatywa dla 1 Million Paco Rabanne dla starszych odbiorców, ale ta edycja oferuje bardziej dojrzały motyw dla młodszego mężczyzny, który chce nosić coś w tym duchu w biurze lub przytulić się do ukochanej osoby w zimną noc.
1 Million Prive otwiera się błyskiem czerwonej pomarańczy połączonej z aromatycznym uderzeniem jabłka i cynamonu, natychmiast przywołując na myśl perfumy takie jak Pasha de Cartier i Parfums de Marly Layton, ale z bogatym słodkim akcentem klasycznego 1 Million. Mirra i olibanum podążają za znanym akordem tonkowo-tytoniowym zapachów, takich jak wspomniany Tom Ford, a może nawet Calvin Klein CK One Shock for Him. Kombinacja nie jest naprawdę oryginalna ani interesująca, ale jest dobrze zrobiona. Wreszcie, zwykła drzewno-ambrowa baza oryginalnej wody toaletowej ponownie wciela się w swoją rolę, dodając odrobinę piżma i zmniejszając słodycz. Aromat jest w zadowalający sposób pozbawiony klimatu imprezowego zwierzęcia. Jednak wciąż jest nieco zbyt syntetyczny, aby mógł się nim cieszyć każdy, kto ma gust w stylu vintage, co niweczy część skuteczności Rabanne 1 Million Prive wśród docelowych odbiorców.
Jeśli nie jest to oczywiste, Prive to bardzo ciepły zapach przeznaczony na zimowe miesiące i może być bardzo przytulny w odpowiednich momentach dzięki intensywnej, ale gęstej sile wody perfumowanej, która utrzymuje się przez średni czas. Myślę jednak, że klimat tytoniowy, który zamierza sprzedawać się jako dojrzała dżentelmeńska odmiana 1 Million Paco Rabanne, wypada płasko. Większość facetów w tej grupie wiekowej chce suchego, omszałego tytoniu Aramis Havana, a nie czegoś wypełnionego środkami zaokrąglającymi, jak tonka czy tony bursztynu, przez co odpisali większość nowoczesnych zapachów tytoniowych nowszych niż Burberry London for Men. Mimo to, dla tych, którzy nie ugrzęźli w błocie, edycja Prive jest kompetentnym, choć nie zaskakującym flankerem, który może nie być kluczowy dla entuzjastów, ale jest nieszkodliwą, gourmandową rozkoszą dla fanów domu Paco Rabanne i linii One Million. Niepowtarzalny L’Air du Desert Marocain to drugie perfumy jednoosobowego domu Tauer, skomponowane tak jak wszystkie przez samego Andy’ego Tauera. Ten perfumiarz, który stał się profesjonalistą STEM/IT, zaczął tworzyć takie zapachy jako hobby, używając ręcznego ważenia i mieszania składników, chociaż nie wierzę, że ręcznie maceruje lub wszystko nalewa, jak twierdzi Creed. Niezależnie od tego, L’Air du Desert Marocain jest doskonałym przykładem perfum powrotu do starych zwyczajów, kiedy tylko lordowie i damy mogli sobie pozwolić na zamówione na zamówienie zapachy, podczas gdy wszyscy inni utrzymywali się z okazjonalnej wody do kąpieli. Desert Marocain to jeden z najpopularniejszych aromatów Tauera i ten, który naprawdę umieścił niszowy dom na mapie jako markę perfum, pozwalając Andy’emu rzucić codzienną pracę i skupić się na perfumach jako karierze. Zapach L’Air jest zdecydowanie męski, nawet jeśli sprzedaje się go jako unisex. Więc bez wątpienia większość pochwał pochodzi od facetów, którzy kopią jego pikantny, dymny i suchy ślad pasujący do nazwy. Tauer ma również ogromną wartość w niszowym świecie rzemiosła, ponieważ jego kreacje rzadko są dostępne na jednym rynku lub są limitowane pod standardową marką Tauer.
Zapach L’Air du Desert Marocain otwiera się dużą ilością kolendry, prawdziwym wyzwaniem dla osób, które lubią, ale nie kochają tej nuty. Jest też męski akcent kminku, który wtapia się w mieszankę, i subtelny, ale ostry petitgrain na górze, który unosi się wokół, ale ta kompozycja nie zapowiada się toną bergamotki, grejpfruta czy innych cytrusów, tak jak w Paco Rabanne 1 Million. To sprawia, że aplikacja jest nieco trudna, ponieważ esencja zasycha od cichej do głośnej. Zauważyłem to w kilku innych perfumach, w których środek lub baza zaczyna dyfundować przed deklarowanymi nutami głowy ze względu na różnice w gęstości składników, więc poświęć trochę czasu na poznanie L’Air du Desert Marocain przed wypryskaniem się nim. Cistus labdanum, znany również jako Rockrose, jest tu dominującą nutą serca, pojawiającą się przed przyprawami na szczycie. Następnie dołącza do nich blady jaśmin, który zanika jak kminek, zanim zapanuje bardzo dymna wetyweria. Baza jest podobna do Guerlain Jicky w tym sensie, że jest tylko parasolka nut zapadających się w bazę. Do czasu, gdy następuje załamanie, pływamy w suchej ambrze, dymie z wetywerii i cedrze posypanym czystkiem i kolendrą. To woda perfumowana, więc spodziewaj się bliższego noszenia, które utrzymuje się przez cały dzień, zwłaszcza w przypadku braku wylewnych nut głowy. L’Air du Desert Marocain najlepiej sprawdzi się w formalnych lub biznesowych sytuacjach jesienią i zimą. Tylko dlatego, że wszystko pachnie jak pustynia, nie oznacza, że masz to nosić w jednym z tych gorących lub wilgotnych dni.
Fani przydymionych wetiwerowych męskich klasyków, takich jak Jacomo de Jacomo, Roger & Gallet Open czy Aramis Havana, znajdą wiele dla siebie w Desert Marocain, ponieważ jest to zapach „następnego poziomu” pod względem intensywności w porównaniu do nich. Czystek i kolendra zastępują alkoholowe lub omszałe cechy tych starszych esencji, co może być przełomem, jak wspomniano powyżej, ale każdy, kto chce pachnieć tak, jakby palił fajkę wodną, zanim wskoczy na wielbłąda, aby wyruszyć w podróż starożytnym Spice Road, całkowicie zakocha się w L’Air du Desert. Butelki Pentagon dla Tauera są notorycznie chwiejne, więc uważaj. To dla mnie zdecydowany plus, ale jako wielki fan labadnum i wetywerii mam już spory wybór w tym duchu, zarówno nowych, jak i vintage, więc sięganie po Desert Marocain nie zdarzałoby mi się często, zwłaszcza w niszowej cenie. Gdybym ten odkrył przed innymi zapachami, moja lojalność mogłaby się potoczyć inaczej, więc czapki z głów dla Andy’ego Tauera za udowodnienie, że o wiele bardziej wartościowe są perfumowe klejnoty rzemieślnicze niż wiersze Javascript. Na szczęście ciężko pracuje, aby zaspokoić popyt, więc nie ma obawy, że podobnie jak w przypadku zaniechanych flankerów 1 Million Paco Rabanne, skalperzy wykupią akcje i podrzucą je z dodatkowym zerem na metce. Dobry towar!